01 sierpnia, 2015

10.

      Przecieram zmęczone oczy i orientuję się, że na chwilę zasnęłam z głową na kolanach Iana. Przypominam sobie o niedawnym zajściu i szybko zrywam się na równe nogi.
     – Lavinia prosiła, bym zaznajomił cię z obowiązującymi procedurami, ponieważ za chwilę dotrzemy do Kapitolu. Uznała, że wolisz usłyszeć o tym ode mnie.
     – Tak, jasne – odpowiadam, przeciągle ziewając. To ostatnia chwila, by zachowywać się naturalnie, gdyż po wyjściu z pociągu stanę się osobą publiczną. Będą pokazywać mnie na każdym ekranie, a kamery, jak powiedział Ian, nie opuszczą mnie na krok.
     – A co, gdy będę chciała zrobić siusiu? Czy tam również będę monitorowana?
     Ian unosi w górę kąciki swoich ust. Nie odpowiada. Skąd niby mam wiedzieć, czego mogę się spodziewać? A podobno kto pyta, nie błądzi...
     – Więc... – kontynuuje Ian. – Kiedy tylko wysiądziesz z pociągu, twoim zadaniem będzie uśmiechanie się do wszystkich kamer i przede wszystkim udawanie pewnej siebie. Dobrze wiesz, że Krista nie pomoże nam w pozyskaniu sponsorów, dlatego wszystkim musimy zająć się sami.
     – Lepiej, gdy nie będziesz w mojej obecności wymawiać jej imienia – syczę i przypominam sobie o bezduszności kobiety.
     Jak na zawołanie drzwi przedziału się odsuwają i staje w nich nasza mentorka.
     – Wiecie, co macie robić? Jeśli tak, to chodźcie. Przygotowałam dla was nowe stroje.
     Patrzę na Iana i wiem, że nie zdążę już zadać żadnych pytań. Jest tyle spraw, o których chciałabym z nim porozmawiać, a prawdopodobnie nie znajdę do tego odpowiedniego miejsca. Nie obraliśmy żadnej taktyki. Nie mam pojęcia, kim mam się stać. Teoretycznie wiem, że sponsorzy wspierają tylko najlepszych i muszę sprawić, by publiczność zaczęła mnie uwielbiać. Jednak z drugiej strony, gdy okażę się zbyt silna, przeciwnicy ze wszystkich sił będą chcieli mnie wyeliminować. A wtedy nie pomogę Ianowi wygrać. Udawanie sierotki Marysi pozwoliłoby mi na przetrwanie chociaż kilku dni, do czasu, aż liczba wrogów mojego przyjaciela diametralnie się zmniejszy. Tylko co wtedy, gdy umrę na samym początku, nie dobiegłszy nawet do Rogu Obfitości? Dwudziestu czterech trybutów przeciwko Ianowi to zdecydowanie za wiele.
     Dobrze, że mam jeszcze czas, by podjąć ostateczną decyzję. Na razie spróbuję udać przed kamerami niewzruszoną wynikiem losowania. To nie powinno sprawić mi wielkiego problemu. Wystarczy, że utrzymam emocje na wodzy.
     Lavinia oznajmia, że do wyjścia z pociągu zostało nam tylko kilka minut, dlatego szybko wciskam się w skórzane spodenki i zakładam na siebie koszulkę z nadrukiem. Nie chcę robić kolejnych awantur, dlatego nie komentuję faktu, że na bluzce widnieje podobizna naszego nowego prezydenta. Nosząc ciuch na sobie, mam wrażenie, że wszystko mnie swędzi. Mimowolnie pocieram ramiona i wbijam paznokcie w swoje plecy. Cholera. Czy moja wyobraźnia jest aż tak bujna, czy ta koszulka faktycznie została oblana jakimś środkiem wywołującym świąd?
     Pociąg niespodziewanie staje, a ja tracę równowagę i upadam na niezadowoloną z tego powodu Kristę. Ian staje obok mnie, w tej samej głupiej koszulce.
     Chwilę potem drzwi się otwierają i wita mnie oślepiające światło. Z każdej strony otacza nas chmara kamerzystów i dziennikarzy z mikrofonami w dłoniach. Biorę głęboki wdech, bo wiem, że od tej chwili tracę część własnej osobowości. Zobaczymy, jaka ze mnie aktorka.
     Lavinia wychodzi pierwsza. Od razu okrąża ją kilka prezenterek.
     – W tym roku mamy bardzo interesujących trybutów, więc zapowiada się ciekawy pojedynek. Nasza dwójka jest wyjątkowa. Zupełnie jak Katniss i Peeta. Myślę, a raczej jestem pewna, że oboje dostarczą nam pełno emocji i wrażeń.
     Po słowach Lavinii kamery kierują się w moją stronę. Między tłumem ludzi przeciska się wysoka, czerwonowłosa kobieta, która przypadkiem uderza mnie mikrofonem w nos. Mimowolnie wyciągam dłoń, by go potrzeć, jednak jeden z reporterów zaczyna ściskać mój nadgarstek, co skutecznie uniemożliwia mi ruch.
     – Powiedz nam, Iness. Jak zareagowałaś, gdy wybrano cię na trybuta? Straciliśmy łączność z Dwunastką i po odczytaniu nazwiska nie mogliśmy zobaczyć, kim jesteś.
     Ostatnią rzeczą, której dowiedzą się ci ludzie, będzie prawda. Co mi tam. Pora na przedstawienie!
     – Chcecie wiedzieć, kim jestem? – pytam, wpatrując się w jedną z kamer. – Jestem Iness Bentley, szesnastolatka z Dwunastego Dystryktu. Jestem trybutem, który ma w dupie wasze zasady. I mam w dupie tę koszulkę z podobizną Pullmana. – Pełna złości unoszę do góry ręce i ściągam koszulkę, pozostając w samym staniku. Kamery gasną, a ja słyszę, jak Lavinia krzyczy, że to niedopuszczalne. Strażnicy łapią mnie za ramię i półnagą prowadzą w stronę wielkiej budowli. To tu będę mieszkać przez najbliższy czas. Tak naprawdę to nawet nie wiem ile, gdyż Ian nie zdążył mnie o tym poinformować, a tegoroczne zasady podobno uległy zmianie.
     Kiedy Ian ściąga swoją koszulkę i proponuje, bym sama ją wzięła, kręcę głową. Nie mogę tak po prostu zmienić zdania. Właśnie dałam popis i wiem, że przesadziłam. Nasłucham się reprymendy od Lavinii. Ale było warto. Przynajmniej tak myślałam, bo kiedy po dotarciu do mojego pokoju i przebraniu się w jasną tunikę wchodzę do salonu, Lavinia uświadamia mi, co tak właściwie narobiłam.
     – Właśnie wydałaś na siebie wyrok śmierci. Pullman w obawie przed buntownikami zlikwiduje ich na arenie w pierwszej kolejności. Jestem pewna, że nie przeżyjesz nawet jednego dnia!
     – I tak nie miałabym szans. – Wzruszam ramionami, udając, że wcale się tym nie przejmuję. Prawda jest jednak taka, że wydając wyrok śmierci na siebie, automatycznie wydaję go na Iana. Nie chodzi nawet o to, że będzie walczyć w pojedynkę, lecz o fakt, że Ian będzie ze mną w drużynie, co oznacza, że Kapitol zapoluje także na niego.
     – Naprawdę przepraszam – mówię po chwili przemyśleń, a kątem oka dostrzegam rozbawioną twarz Kristy.
     – I po co ja mam się dla was produkować? I tak zginiecie. Moja rola jest tu zbędna.
     Zaciskam wściekle pięści i biorę w myślach głęboki oddech. Mam dość tej kobiety i jedną z rzeczy, które napawają mnie optymizmem jest fakt, że po mojej śmierci nie będę już musiała oglądać jej twarzy.
     Zapada cisza. Zauważam, że również Ian walczy z samym sobą i z trudem powstrzymuje się od komentarza.
     – Jaki jest plan na dziś, Lavinia? – pytam po części z ciekawości, a po części dlatego, że nie chcę, by Krista pierwsza zabrała głos. Nie chcę, by odzywała się w ogóle.
     – Za chwilę przyjdą tutaj strażnicy i odprowadzą was do pokojów. Będziecie mieć czas na prysznic i odpoczynek. Za godzinę spotkamy się tu ponownie. Zobaczymy, jakie wrażenie wywołała reszta trybutów, ustalimy reguły gry i najlepszy sposób, który może przyczynić się do waszego zwycięstwa. Następnie do waszych pokoi zostaną dostarczone nagrania z igrzyskami z poprzednich lat. Ian obejrzał już kilka z nich w czasie, gdy ty spałaś w pociągu.
     Kiwam głową na znak zrozumienia. Chwilę potem w pomieszczeniu pojawia się dwóch strażników. Jeden z nich podchodzi do Iana, a drugi wskazuje na mnie. Przecież doskonale wiem, gdzie znajduje się mój pokój, przecież byłam tam, by się przebrać. Jednak nie chcę z byle powodu robić Lavinii problemu, więc podnoszę się z kanapy i bez słowa podążam za strażnikiem. Mężczyzna odprowadza mnie do drzwi, po czym odchodzi. Od razu rozglądam się po pomieszczeniu. Nie chodzi jednak o zapierający dech w piersiach wystrój pokoju, lecz o kamery. Dwie w pomieszczeniu, który ze względu na wielkie łoże i równie wielką szafę nazwałam sypialnią i jedna w małej garderobie. Brak kamer w łazience, a przynajmniej żadnej nie zauważam. Korzystając z odrobiny prywatności, biorę długi prysznic i przeglądam się w lustrze, prezentując w całej krasie rząd komicznych min, które w zamierzeniu miały siać postrach wśród reszty znajdujących się tu trybutów. Dopiero teraz dochodzę do wniosku, że moje zbyt dziewczęce rysy twarzy nie dają mi w tym względzie pola do popisu.
     Muszę zauroczyć publiczność na swój własny sposób.
     By sprawdzić, jak wypadnę w innej roli, delikatnie się uśmiecham, posyłam do lustra całusa i unoszę w górę ręce, jednocześnie wykonując obrót. Pomysł okazuje się być katastrofalny w skutkach, ponieważ po kilku chwilach zaczyna kręcić mi się w głowie i nawet nie zauważam chwili, w której mój łokieć uderza w szybę lustra. Odłamki szkła posypują się na ziemię, a ja przestraszona uciekam do pokoju obok. Po chwili jednak ktoś puka do drzwi i, nie czekając na moją reakcję, wchodzi z miotłą i szufelką w dłoni. Sprzątaczka wygląda na bardzo młodą, więc postanawiam podjąć rozmowę.
     – Proszę to zostawić, ja posprzątam. Jestem Iness – mówię i wyciągam przed siebie dłoń.
     Dziewczyna posyła mi delikatny uśmiech, a po chwili zupełnie niespodziewanie zaczyna płakać. Jej policzki nabrzmiewają od czerwieni a z oczu kapią wielkie jak groch łzy. Nieznajoma siada na moim łóżku, chociaż podejrzewam, że nie wolno jej tego robić.
     Nie mam pojęcia, jak powinnam się teraz zachować. Widząc roztrzęsioną dziewczynę, ja również mam ochotę na szloch. Jednak wydarzenia ostatnich dni pozbawiły mnie sił nawet i na to.
     – Spokojnie, już dobrze. Powiedz mi, czy mogę ci w jakiś sposób pomóc? – pytam. Dziewczyna tylko kręci głową, a potem otwiera usta i nieruchomieje.
     Dopiero w tej chwili uświadamiam sobie, z kim mam do czynienia. Awoks. Tę dziewczynę okaleczono i odcięto jej język, tak samo, jak robiono to z mnóstwem innych osób, które sprzeciwiły się władzy Kapitolu. Okropność. W takiej sytuacji moje położenie wydaje się być nie najgorsze. Przez to wszystko dopiero teraz zwróciłam uwagę na ból, jaki odczuwam w łokciu po swoim zranieniu.
     Kiedy chcę się odezwać, dziewczyna przytyka palec do ust i macha mi na pożegnanie, po czym odchodzi, zostawiając zarówno szufelkę, jak i potłuczone w łazience szkoło. Tak po prostu.
     Jeszcze chwilę w osłupieniu analizuję całe zajście, po czym sama sprzątam sporządzony przeze mnie bałagan. Dopiero później dzieje się coś, co na dobre mnie uspokaja.
     Siadam ponownie w salonie, oczywiście mocno spóźniona, a Ian splata ze mną palce i posyła mi promienny uśmiech. Unoszę pytająco brwi, lecz chłopak milczy. Po chwili odzywa się Lavinia.
     – Skoro już przyszłaś, Iness, to powtórzę wszystko jeszcze raz. Sześciu trybutów, podobnie jak ty, rozebrało się przed kamerami, bluźniąc przy tym przeciwko Pullmanowi. Nie jesteś jedyna, choć pozostała piątka to wyłącznie chłopcy. Wyglądało to tak, jakbyście zawarli między sobą porozumienie. Choć to niemożliwe, bo przecież nie mieliście jeszcze okazji się poznać.

     Na mojej twarzy pojawia się cień uśmiechu.
     Nie wszystko stracone. Wracam do gry. Jedno z nas zwycięży w tych igrzyskach. Skoro tegoroczni trybuci są tak skorzy do buntów, bez trudu uda mi się namówić ich na pewne prowokacje. A jeśli nie, to pomoże mi w tym ta piątka chłopaków. A Kapitol nie może przecież upozorować śmierci dwudziestu sześciu osób.
     Zadbam o swoje bezpieczeństwo.
     Zaczynamy grę!



________________________________________
Rozdział nie jest zbyt dopracowany, a to dlatego, że wyjeżdżam i przez co najmniej tydzień nie będę mieć ze sobą laptopa, by wprowadzić ewentualne poprawki i opublikować porządniejszy wpis. :P
Widzicie już przemianę Iness? Dziewczyna bierze powoli sprawy w swoje ręce i zaczyna myśleć o planie na tegoroczne igrzyska.
Ktoś tęskni za Yanncikiem? Spokojnie! Już niedługo i pojawi się związany z nim wątek.
Jakieś spekulacje dotyczące wyglądu areny? A może uważacie, że igrzyska się jednak nie odbędą?
Piszcie w komentarzach. ;)

10 komentarzy:

  1. Podoba mi się ten rozdział. W szczególności bunt Iness. Hah Zaskakujące okazuje się to, że nie tylko ona wpadła na pomysł ze zdjęciem koszulki. Mam jednak wrażenie, że nie ma. co się dziwić biorąc pod uwagę, jaki miała ona na sobie nadruk. Tak to było wyjątkowe posunięcie - chociaż jednocześnie nieco głupie, ale taka już jest Iness :)
    Jestem ciekawa tych całych igrzysk. Osobiście myślę, że one się odbędą. Nie mam jednak pojęcia, jak będzie tym razem wyglądała arena. Liczę na zaskoczenie. Poza tym w tym fragmencie, jak dziewczyna uderzyła łokciem w lustro coś mi nie pasuje... Wydaje mi się, że to nie powinno zostawić śladu wyłącznie w postaci rozbitego szkła, ale również na łokciu Iness. Nie poleciała jej nawet kropelka krwi? Jeśli tak to dziewczyna ma naprawdę mocne ciało :)
    Czekam na ciąg dalszy i życzę ogromnych pokładów weny! Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w sumie zapomniałam wspomnieć o jej łokciu. Dopisywałam ten fragment na 5 minut przed dodaniem rozdziału. :P
      Załóżmy, że Iness nie przejęła się łokciem, bo bardziej zainteresowała się sprawą związaną z niemą sprzątaczką.

      Usuń
    2. Hah... Może być i tak :) Tylko w takim wypadku trzeba rozwiązać jeszcze jedną kwestię. Dlaczego nikt nie zwrócił uwagi, że dziewczyna zraniła się w łokieć? Chociaż w sumie nie zawsze tak łatwo i szybko się wszystko zauważa... Koniec gdybania na ten temat. Czekam na kolejny rozdział :D

      Usuń
    3. Możemy zatem założyć do tego, że Iness założyła długi rękaw. Ewentualnie, że jest niezniszczalna i pękło lustro, a łokieć cały. :P Interpretacja dowolna! ;)

      Usuń
  2. Ja tam po raz kolejny pragnę zjednoczyć się z naszą Iness! Ma dziewczyna charakterek i za to ją lubię! I może ktoś inny uznałby zdjęcie koszulki za wulgarne, ja jednak podziwiam ja za to i mam nadzieję, że nie da się dziewczyna uciszyć. Bo to co się dzieje jest okropne i mam nadzieję, że nie dość, że uda jej się przeżyć, to jeszcze nieźle dokopie wszystkim rządzącym, z prezydentem na czele. Nienawidzę dziada... I jej mentorka, chyba już wspominałam, że kobiety nie cierpię. No tak, po co ona będzie się trudzić, w końcu to tylko dwójka niczemu nie winnych nastolatków, którzy są wysyłani na śmiertelnie niebezpieczne głodowe igrzyska... Norma... Czujesz sarkazm, Kicia?
    I ta służąca... Dobiło mnie to. To nie jest już ukaranie... To jest wyrządzenie jej trwałych szkód. Za jeden błąd dziewczyna nie może mówić, koszmar! I w dodatku dam sobie głowę uciąć, że nie była to kara za np. morderstwo czy coś naprawdę złego.
    Wiesz co? Chyba następnym razem jak usiądę do czytania Twojego opowiadania, to sobie czegoś na uspokojenie naszykuję. Bo tak bez niczego to nie idzie wytrzymać... Od razu mi się nastrój pogorszył. Sytuację ratuje tylko Iness, której niezwykle kibicuję i podziwiam, że jest na tyle odważna, żeby tak jawnie się im wszystkim przeciwstawiać! No i czekam z niecierpliwością na mojego Yannicka :D
    Buźki :* I przepraszam za taki nieogar w komentarzu xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Iness chyba nie do końca przemyślała swoją decyzję i to zachowanie. Fakt, zwróciła na siebie uwagę i to może w przyszłości okazać się dobre, ale z drugiej strony mogła też sprowadzić kłopoty nie tylko na siebie, ale też Iana. W sumie nie wiem czy jej ratulować tego pomysłu z koszulką czy ją za to ganić. Ciężko stwierdzić, bo sytuacja jest dość ryzykowna. Chyba uratowało ją to, że ktoś poszedł za nią i że ci chłopcy zrobili to samo. Teraz jest bezpieczniejsza, ale... nadal nie wiem, co o tym myśleć;D

    Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, hej : )
    Dawno mnie tutaj nie było, ale na jakiś czas całkowicie zniknęłam z blogosfery. Rzadko bywałam w domu, więc nie miałam czasu nawet by usiąść przy kompie :D
    Rozdział mi się podoba. Wszystko ładnie opisane i normalnie nie mam się do czego przyczepić :) Iness się zbuntowała - i bardzo dobrze! Tak właśnie powinno być.
    Iness postąpiła pochopnie, ale nie wiem czy to źle, czy dobrze. Wszystko się okaże w przyszłości :) Jednak mam przeczucie, że pojawi się dużo przeszkód, ale w końcu wszystko będzie dobrze :)

    Pozdrawiam,
    s.w.e.e.t.n.e.s.s!
    [http://amnesia-life.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja jestem dumna z Iness i pozostałych trybutów. Zawsze byłam ciekawa, co by było gdyby organizatorzy wysłali dzieci na igrzyska, a trybuci by stanęli i nie chcieli walczyć, brać udziału w ich zabawie. Oczywiście są jeszcze zawodowcy, ale jednak tych którzy nie chcą zabijać jest chyba więcej... więc tak teoretycznie mogliby tak zrobić tylko musieliby się jakoś zgadać przed igrzyskami. Z drugiej strony nie wiadomo komu można ufać... i czy ten ktoś nie zabije cię na igrzyskach... poza tym jestem naprawdę ciekawa wątku z Yannickiem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za dużo główkujecie, co powoduje, że może nie być elementu zaskoczenia. A na nim mi zależy. Teraz się w sumie zdradzam na dodatek, cóż... Niech stracę. :D

      Usuń
  6. Zachowanie Iness w końcu mi się zaczyna podobać! Oczywiście wcześniej nic nie miałam do bohaterki, ale teraz praktycznie wykazała się odwagą, skoro zrobiła takie coś przed kamerą. Nie mam pojęcia, czy ja pokazałabym się przed całym krajem półnaga.
    Mam nadzieję, że nie będzie kolejnej historii o nieszczęśliwych kochankach? Naturalnie lubię ich razem, jednak to na arenie nie przejdzie. Chyba że wszyscy trybuci usiądą i nie będą walczyć, to wtedy tak może być xd
    Czy tylko je jestem ciekawa nowych zasad? Coż, czekam z niecierpliwością na arenę! (tak, chciałabym już wiedzieć, co się stanie :D)
    Pozdrawiam,
    Niezgodny Kosogłos

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy i uświadamia mi, że wejścia na bloga nie są efektem przypadku, lecz rzeczywistym zainteresowaniem moją pracą.
Jeśli czytasz, pozostaw w komentarzu krótki wpis. Choćby miało to być zwykłe słowo „przeczytałem".